Oto jest pytanie. Jestem szczęśliwą posiadaczką jednego i drugiego, dlatego znam plusy i minusy zarówno książki, jak i czytnika. Jesteście ciekawi?
Najpierw chciałabym Wam przedstawić coś, co
odmieniło moje życie. Już od dzieciństwa uwielbiałam czytać i sięgałam po
wszystko, co tylko znalazłam pod ręką. Po prostu zakochałam się w książkach.
Później były pierwsze miejsca w szkole za największą ilość przeczytanych
książek itp. Itd…
Jednak w pewnym momencie zaczęłam dostrzegać,
że biblioteka w moim małym miasteczku nie może już sprostać moim potrzebom. A
przecież Internet otwiera tyle możliwości. Jest ogrom stron internetowych,
które udostępniają swoje książki całkiem legalnie, za opłatą lub bez.
Spróbowałam więc czytać na telefonie. No, niestety… Jako, że nie mogę
poszczycić się najlepszym wzrokiem i milimetrowych literek nie odczytuję (ten,
kto próbował, rozumie o co mi chodzi) musiałam z tego zrezygnować. Następnie
kolej przyszła na tablet. I wydawać by się mogło, że to jest to! Ale… Niestety,
mogę książki czytać całymi dniami, a żywotność baterii jest ograniczona, tak
więc jeśli wybierałam się w naprawdę długą podróż, nie mogłam liczyć na to, że
będę czytać do końca drogi. Ponadto, przez podświetlany ekran strasznie męczyły
mi się oczy, nie mówiąc już o czytaniu w słoneczny dzień, bo to już w ogóle
mija się z celem…
Szukałam więc dalej. Pomyślałam sobie
wtedy, że przecież MUSI! być takie urządzenie, które będzie jak książka, tylko
że duuużo lżejsza i bardziej poręczna. Długo nie musiałam szukać. Natknęłam się
bowiem na jednej ze stron internetowych na czytnik e-booków Amazon Kindle. I z
miejsca się w nim zakochałam! Dlaczego?
1) Wymiary! Jest zaopatrzony w
6-calowy ekran o rozdzielczości 800x600 pikseli i waży niewiele ponad 100 g. Bez
problemu mieści się do torebki. Jest cienki i bardzo wygodnie się go trzyma w
dłoni.
2) Ekran! W porównaniu do
telefonu czy tableta, zastosowana jest w nim technologia e-papieru, która ma
imitować stronę w normalnej książce, tj. nie odbija światła. Możemy więc czytać
w słoneczny dzień, mając 100% widoczności ekranu.
3) Wydajność! Tak jak już
wspomniałam. Bateria w telefonie czy tablecie nie trzyma wystarczająco długo,
aby obejść się bez ładowania więcej niż kilkanaście godzin. Tymczasem Kindle pobiera
energię tylko przy zmianie strony, więc sama ładuję go z reguły raz na MIESIĄC
lub nawet dwa, jeśli akurat nie mam czasu czytać.
4) Odtwarzanie plików w
formatach PDF, MOBI, DOCX. To też jest zaleta, ponieważ właśnie takie pliki
najczęściej znajdujemy w sieci.
5) Pamięć. Czytniki Amazon Kindle
są w stanie pomieścić w sobie naprawdę sporo książek. Przy pamięci 2 GB
zmieścimy ok. 1500 tysiąca książek, a przy 4GB nawet 3500! Nie musimy się więc
już martwić, że nie będziemy mieć co czytać, bo ,,wyczerpiemy zapasy.”
6) Dopasowanie czcionki. Wiadomą
rzeczą jest, że każda książka może się od siebie zasadniczo różnić. Jedną
lepiej będzie nam czytać poziomo, drugą pionowo. Z jednej będzie trzeba
majstrować z czcionką, w innej nie. W tym czytniku jak najbardziej mamy taką
możliwość. Do wyboru mamy różne wielkości, kolor od szarego do głębokiej
czerni, powiększenie oraz orientację poziomą i pionową. Chociaż z tym bywa różnie, bo czasem zdarza mi się, że nie do końca jestem zadowolona z jej wielkości. Bywa albo za duża albo za mała dla moich oczu.
I na koniec recenzji tego sprzętu dodatkowe funkcje. Dzięki
klawiaturze QWERTY z łatwością możemy wyszukać daną książkę, a jeśli mamy
wbudowane WI-FI lub Internet 3G możemy bez problemu pobierać książki
bezpośrednio ze strony Amazon.com. Oprócz tego mamy możliwość słuchania MP3,
jeśli tylko najdzie nas taka ochota. Od siebie polecam futerał na czytnik,
który nie jeden raz uratował mojego Kindlaka przed niechybną śmiercią a
posiadanie go wcale nie przeszkadza w czytaniu. Złośliwi skarżą się na to, że
nie mogą czytać go w nocy, gdyż nic nie widać. Jednak przecież normalną książkę
wieczorami czytamy przy lampce, więc jaki problem. Poza tym Amazon doskonale
wybrnął z tej sytuacji i stworzył specjalną lampeczkę, która przypięta do
czytnika podświetla ekran. Da się? Da się!
Wiadomo, że czytnik nie zastąpi nam
zapachu prawdziwej książki i dotyku kartek, jednak jest on doskonałą alternatywą dla osób, które chcą
zawsze mieć przy sobie coś do czytania bez wychodzenia do biblioteki. Dla mnie
jest to prawdziwy cud i naprawdę wiele osób go doceniło. Cały czas pojawiają
się nowe, ulepszone wersje, by jak najlepiej dopasować się do oczekiwań
klienta. Nic tylko czytać!
No tak. pięknie, cudownie. Ale...
Ja to jednak lubię sobie ,,pomacać", potrzymać, popatrzeć dłużej na okładkę, zmieniać strony, patrzeć jak książki ubywa... No i ten zapach papieru, druku <3 Aż się czuje tą więź z autorem...W czytniku tego nie ma. I choć faktycznie na wyjazdy jest ok, bo zajmuje niewiele miejsca, to książka budzi we mnie jakiś nieopisany sentyment. W czytniku też ,,tracicie orientację", ponieważ owszem, wyświetla się w % ilość przeczytanych stron, ale to już nie to samo... A, no i ja osobiście na wakacjach łokciem załatwiłam mój pierwszy czytnik. Od tamtej pory zawsze trzymam go w pokrowcu. A wracając jeszcze do ,,żywej" książki... To nie wiem czy tylko ja tak mam, ale czasem lubię sobie po prostu na nie patrzeć jak stoją na półkach. Może to chore, ale to sprawia mi taką radość, że ja cię kręcę. Jeszcze jak do kolekcji dołączy akurat jakaś nowa to już kosmos ;) To chyba już takie moje zboczenie.
A poza tym moi kochani....
Książkę możecie równie dobrze jak czytnik przemycić do pracy (w każdym razie ja mogę z racji tego, że mam własny sklep i szef nie będzie na mnie krzywo patrzył):
No tak. pięknie, cudownie. Ale...
Ja to jednak lubię sobie ,,pomacać", potrzymać, popatrzeć dłużej na okładkę, zmieniać strony, patrzeć jak książki ubywa... No i ten zapach papieru, druku <3 Aż się czuje tą więź z autorem...W czytniku tego nie ma. I choć faktycznie na wyjazdy jest ok, bo zajmuje niewiele miejsca, to książka budzi we mnie jakiś nieopisany sentyment. W czytniku też ,,tracicie orientację", ponieważ owszem, wyświetla się w % ilość przeczytanych stron, ale to już nie to samo... A, no i ja osobiście na wakacjach łokciem załatwiłam mój pierwszy czytnik. Od tamtej pory zawsze trzymam go w pokrowcu. A wracając jeszcze do ,,żywej" książki... To nie wiem czy tylko ja tak mam, ale czasem lubię sobie po prostu na nie patrzeć jak stoją na półkach. Może to chore, ale to sprawia mi taką radość, że ja cię kręcę. Jeszcze jak do kolekcji dołączy akurat jakaś nowa to już kosmos ;) To chyba już takie moje zboczenie.
A poza tym moi kochani....
Książkę możecie równie dobrze jak czytnik przemycić do pracy (w każdym razie ja mogę z racji tego, że mam własny sklep i szef nie będzie na mnie krzywo patrzył):
A po pracy mogę zrobić pyszne ciasto, wyciągnąć się na podwórku na huśtawce ogrodowej i dalej pozostawać w świecie marzeń:
Podsumowując, choć czytnik naprawdę bardzo ułatwia życie i jest wygodny w użytkowaniu, to ja jednak wolę tą wersję papierową. Oczywiście, z Kindelka nigdy nie zrezygnuję i dalej będzie towarzyszył mi w podróżach i rozjazdach, ale to książka jest moim faworytem. A już tak zupełnie uogólniając to ludziska kochane, nie ma znaczenia co czytacie, jak czytacie, po prostu czytajcie! To naprawdę wzbogaci Waszą duszę :)
A na końcu mój mały kochany stosik (pominęłam jakże mądre podręczniki i niektóre książki, które się gdzieś przede mną schowały):
Lubicie czytać? Macie swoje ulubione książki? Koniecznie dajcie znać w komentarzach! ;)
Ciepły kącik