niedziela, 5 kwietnia 2015

Jak naprawić szminkę? - DIY


Dziś przychodzę do Was z wpisem załamanej miłośniczki szminek. Otóż kilka dni temu zupełnie nie wiedzieć czemu coś dziwnego stało się z moją szminką. I to już drugi raz! Za pierwszym razem, gdy coś takiego mi się stało, po prostu ścięłam nożem czubeczek, od razu odnawiając jej kształt w szpic i myślałam, że sprawa załatwiona. Nic bardziej mylnego! Tym razem stało się to samo, tylko jakieś 10 razy gorzej! Ścięcie ,,czubeczka" w żadnym wypadku nie wchodziło w grę, ponieważ wtedy ze szminki już chyba nic by mi nie pozostało... Zresztą, zobaczcie same:


Jak widzicie, sytuacja wyglądała po prostu tragicznie. Szminka była wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinna. Nie wiem, czy sama się wykręciła podczas swojego pobytu w torebce czy już taka jej wada.. Nie chciałam jej wyrzucać, bo naprawdę podobał mi się jej kolor, więc postanowiłam, że dam jej drugie życie! Jak?

Najpierw rzeczy, które będą potrzebne:
  • mały plastikowy pojemniczek/pudełeczko
  • świeczka
  • łyżeczka 
  • zapałki
  • chusteczki higieniczne
  • patyczek/wykałaczka
  • i oczywiście szminka
Postanowiłam, że przetopię szminkę. Naszykowałam wszystkie potrzebne do tego procesu rzeczy i zabrałam się do roboty. Jeśli szukacie odpowiedniego pudełka, to idealne okaże się np. takie po posypkach do paznokci. Zaczęłam od dokładnego wydłubania patyczkiem zawartości nakrętki i umieszczeniu jej na łyżeczce.


Następnie łyżeczkę umieściłam nad płomieniem świeczki i czekałam, aż szminka się rozpuści.


Gdy szminka była całkowicie rozpuszczona, przelałam ją do pojemniczka.


Później kolejno przetapiałam kolejne kawałki szminki i wlewałam je do pojemniczka. Robiłam to stopniowo celowo, ponieważ bałam się, żeby nie było jej na łyżeczce za dużo i żeby się nie wylała.



Pojemniczek ze szminką schowałam do zamrażarki, żeby bardzo dokładnie się zestaliła, bo widocznie jej ciągłym problemem była zbyt rzadka konsystencja. Zaczekałam może z pół godziny i ją wyjęłam. Oczywiście nie dało się nią malować, ponieważ była zbyt twarda! Postała jakiś czas w temperaturze pokojowej i znów odżyła :)


Bardzo się ucieszyłam, że udało mi się ,,wskrzesić" jedną z ulubionych szminek. Dzięki temu na pewno jeszcze długo mi posłuży. Wam również polecam ten sposób, gdyż jest prosty i szybki w wykonaniu, a sprawia bardzo dużo radości. A, i pojawił się pewien skutek uboczny. Do przetapiania szminki wybrałam pierwszą lepszą świeczkę, jaką miałam pod ręką, o zapachu jakichś owoców chyba. Szminka nigdy zapachu nie miała. Wyobraźcie sobie, że po przetopieniu przejęła ten zapach od świeczki! Normalnie pachnie mi słodkimi owocami :) Takie skutki uboczne to ja lubię. Na koniec zamieszczę zdjęcie, jak prezentuje się na ustach.


Oczywiście malowane na szybkiego, bo do zdjęcia, ale macie dowód, że szminka nie utraciła swoich właściwości :)

Co myślicie o takim sposobie ratowania szminki? A może miałyście różne dziwne/szalone/śmieszne historie z ich udziałem? Koniecznie  napiszcie! :)

Pozdrawiam Was z ulubioną szminką na ustach,
Ciepły kącik














2 komentarze: